Czy prezes Motoru jest smutny?
Jeszcze nie do końca opadł kurz pucharowego pojedynku Motoru Lublin – Raków Częstochowa, a już kibice dyskutują o kolejnej wypowiedzi trenera Gonçalo Feio, w którym ponownie negatywnie wyraził się o organizacji w samym klubie.
Przypomnijmy. Seria spięć na linii trener – prezes MOSiR Lublin rozpoczęła się podczas zimowych przygotowań, gdy nie udało zorganizować się spotkania kontrolnego. Portugalski szkoleniowiec publicznie wypowiedział swoje zdanie na ten temat, ale wypowiedź nie została opublikowana w oficjalnych mediach Motoru. Jasnym się jednak stało, że coś ewidentnie iskrzy. Potwierdziło się to na konferencji po meczu z Rakowem, gdzie Feio wbił kolejne szpileczki.
– Jesteśmy chyba jedynym klubem w Polsce, gdzie prezes jest smutny po zwycięstwach zespołu, zadowolony po porażkach, bo ma tam kolegów gdzieś. Dziś jak przechodziliśmy z drużyna na stadion, to nie wiedzieliśmy, czy gra MOSiR Lublin, czy Motor Lublin, bo na zewnątrz są tylko flagi MOSiRu. Ani jedna flaga Motoru. Robimy, co możemy, żeby budować społeczność Motoru Lublin, ale sami w szatni nie wiemy, czy to jest do zrobienia. Potrzebujemy pomocy. Ci trzej ludzie, którzy pracują w Klubie, robią, co mogą, ale potrzeba chyba coś więcej. To są jednak już sprawy pozasportowe.
Czy chce pan powiedzieć, że prezes przeszkadza panu w pracy?
– Nie, to pan powiedział.
Czy jest pan rozczarowany, że atmosfera była taka, a nie inna?
– Oczywiście, że tak, ale nie szukam wymówki. Nie to decydowało o wyniku spotkania. Przegraliśmy z drużyną lepszą od nas. To jest bezdyskusyjne.
Czy nie boi się trener, że takimi słowami, które tutaj padły, do których polska piłka nie jest przyzwyczajona, trener sobie nie nagrabi trochę?
– Jak bym się bał, to bym został w domu. Są ludzie, którzy są na wojnie tu niedaleko i oni się nie boją, to ja się mam bać? Nie. Ja bronie się swoją pracą, bronie się żołnierzami. Każdy z nich skoczy w ogień za mną. Kto chce widzieć – widzi. Kibice widza. Kto che widzieć coś więcej w mojej osobie, ten widzi. Tych, którzy mnie nie lubią … zawsze będzie dużo takich. Ja jestem 4,5 tysiąca kilometrów od mojego miasta, oceanu po to, żeby o coś walczyć. Po to, żeby cos robić. Nie po to, żeby być szarym. Ja nie chce być szarym, chce być najlepszym. To jest droga, jestem na początku, ale dużo pracuje, żeby być najlepszym i tylko do tego będę dążył. Jako pierwszy trener – jedna rzecz to trening, taktyka, wpływ na drużynę, ale to nie jest tylko to. Jako pierwszy trener muszę mieć wpływ na środowisko, na ludzi, na rozwój klubu. A kto będzie mi stał na drodze… Zobaczymy, kto wygra.